
...chyba...jeden lepiej, drugi gorzej... ważne, żeby sprawiało radość. No i poniosło mnie, heheh. Kocie ruchy nie są moją mocną stroną. Raczej ruszam się jak balerina, której rąbek spódnicy przeszkadza...ale cóż nie każdy może wygrywać ,,You can dance". Wracając do tematu, w zimne wieczory na sali,
kiedy utrzymanie się na rurce przeze mnie graniczny z cudem - temat - trzy figury w układzie tanecznym było
(dla mnie) zbawieniem, Tak przynajmniej mi się wydawało, Muzyka całkiem przyjemna, nie bardzo trudna... na koniec zajęć - przedstawiamy co ułożyłyśmy - brak chętnych...cisza, kto pierwszy...cisza, no dobra idę na żywioł
(chyba miałam jeden z tych niewielu dni, kiedy czuję się królową parkietu 😂😂😂
na trzeźwo💪) zaczynam,..muzyka leci...ja tańczę
(no dobra, poruszam się w rytm muzyki, chyba...), trochę ,,tarzam się" po ,,kociemu" po podłodze...koniec. Brawa...Siadam, tańczy następna, potem super występ Marty... Po zajęciach pytam koleżanki, i jak było?!?:
pada dyplomatyczna odpowiedź: ALE MASZ ODWAGĘ, ŻEBY TAK WYJŚĆ JAKO PIERWSZA...👀 No...wielki szacun też od instruktorek, hehe zapewne nie za walory artystyczne...🎠