Stało się faktem, to co jeszcze pół roku temu było niewyobrażalne. Zdałam egzamin, dostałam dyplom i płytę z choreografią i zdjęciami.
Ok. Andżi robiła co mogła, ale jeszcze moje zdjęcia na fototapetę się nie nadają ;-) , jednak filmikiem miło się zaskoczyłam. No dobra, na fejsa go nie wypuszczę, ale prywatnie mogę spokojnie pokazać. Widział mój mężulek, który ku mojemu rozczarowaniu niewiele się uzewnętrznił z opiniami. Gdy w końcu wymęczyłam na nim jakąkolwiek opinie - stwierdził, że faktycznie on by tak nie umiał (a uwierzcie mi /z resztą kto go zna to wie/ mój mąż umie wszystko ;- haha) to jest mega komplement w jego ustach.
Ale fanfary, ochy i achy przeszły i czas się zabrać do roboty. Na początek ,,małpa" - która niestety nie bardzo mi wychodzi, kurcze, poprzekładać tam trzeba nogi z jednej strony na drugą, jak już załapałam, którą nogę - gdzie, już leżałam na plecach na materacu. Po drodze była jeszcze jedna figura, ale ominęłam i pewnie szybko nie nadrobię a wczoraj ćwiczyłyśmy Sparrow - który się udał!!! No dobra, trochę sobie naciągnęłam łydkę, ale zdjęcie jest. Nie szalejmy, na obraz się nie nadaje, bo znowu walczę o oddech. Kurcze, ja zamiast skupiać się na stopach, żeby lepiej wyglądały, muszę słyszeć komendę GŁOWA!!! Może wtedy coś będzie gotowe do publikacji. Wymyśliłam sobie prezent na urodziny - sesję zdjęciową na rurkach, ale jeszcze nie wiem, które (urodziny oczywiście) - czy zdążę do lata tego roku czy dopiero za rok na okrągłe urodziny. Zobaczymy.
Zapomniałam dodać, że przymierzamy się do flagi - na razie ze zgiętym kolanem i wisząc na zgiętych rękach - co i tak jest nie lada wyczynem - mi jeszcze się nie udało oderwać nóg od ziemi nawet na parę milimetrów - więc do flagi, półflagi itp. mam baaaardzo daleką drogę jednak zgodnie z moją zasadą 1 > 0; co znaczy, że każda próba przybliża mnie do finału.