piątek, 20 marca 2015

motylem byłam....

Tzn. chciałabym być, ale do pięknego butterfly-a jeszcze mi brakuje, chociaż w końcu osiągnęłam sukces, czyli opanowałam chwyt szpagatowy (co prawda na razie na invertach - czyli trochę łatwiej dla mnie, bo trochę ciężaru opieram na nogach). Generalnie jeżeli chodzi o butterfly (czyli motyla) na razie osiągam poziom poczwarki, bo nawet catpillar (czyli gąsienica) nie najlepsza jest. ALE JEST!
 Zgodnie z prośbami, umieszczam moje wypociny. Mam nadzieję, że następne zdjęcie dla porównania będzie perfekcyjne.
Butterfly, to figura, która powinno się opanować już po pół roku ćwiczeń, ale kto mi czas wylicza, to niech sam spróbuje, a co.... Potem było jeszcze parę figur, które oczywiście nawet nie zajarzyłam, ale spokojnie...,mamy czas....do wszystkiego dojdę, tylko po prostu trochę wolniej.....duuużżoooo wooolniej, przecież w zawodach nie biorę udziału. TAK!





A TO MÓJ NAJNOWSZY ZAKUP 
- zapakowałam moje ,,paróweczki" w ,,baleteczki". 
Nike Studio Wrap są już MOJE!!! 

Czy były niezbędne - NIE! 
Czy zajebiście podnoszą samopoczucie - TAK!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz