...gdzieś przeczytałam w necie, że listopad to zbiór wszystkich poniedziałków z całego roku. Chyba coś w tym było, bo jakoś tego miesiąca do super udanych nie mogę zaliczyć. A przede wszystkim moje treningi pole dance, a raczej ich brak. Nie, nie żebym nie była na nich obecna - ale pytanie na sam koniec było -po co? Nic, kompletnie nic nie szło, a to utrzymanie się w jakiejś pozycji było tylko dzięki utrzymaniu się przez parę sekund na rękach, bo reszta ciała jakby nie współpracowała ze mną. A to rura ,,gryzła". A to za zimno, za ciepło itp. itd. Myślę, że pewnie na czas w zjeżdżaniu z rury w dół byłabym mistrzynią... A to innego razu były moje ,,ulubione" spiny - nie mogę powiedzieć, że nie próbowałam. Nawet wkręciłam się w precla, (oczywiście bez fanfarów - z miejsca, a nie ze spinu (czyli obrotu), ale zamiast wyglądać, jak mała śliczna baletnica, to wyglądałam jak owinięty prosiaczek na ruszcie gotowy do pieczenia.
A wczoraj to już było apogeum mojego listopadowego treningu. Pierwszy raz nie doczekałam do końca zajęć, po prostu to była żenada. Poddałam się. Uznałam przełykając łzy goryczy , że chyba lepiej wyjść z sali, niż bez sensu stać przy rurce i tylko coraz bardziej frustrować się z powodu niemocy. Po ile czasu można robić lajkonika....(dla niewtajemniczonych moja próba wejścia w Shouldermount).
Dzisiaj już 1 grudzień....nowy miesiąc, nowy trening, nowe szanse....????? zobaczymy, może trzeba będzie ,,ze sceny zejść..."
Ja czekałam na swojego "lajkonika" ROK ! i w końcu się udało, nie poddawaj się, zbyt wiele już potrafisz i zbyt wiele w to pracy włożyłaś..... jedna figura to nie jest wszystko, na niej świat się nie kończy, jest wiele innych piękniejszych, ćwicz bycie perfekcyjna w innych trikach :*
OdpowiedzUsuń