Jejku jak ten czas ucieka, dopiero były święta, a już luty, tłusty czwartek i po karnawale
(chociaż to ostatnie niespecjalnie mnie dotyczy). Tak, tak, czas ucieka a forma sama się nie zrobi...i tak też, stwierdziła Kaja,
która w związku z tłustym czwartkiem, postanowiła zadbać o nasze spalanie i dała taki wycisk, że myślałam, że mnie z sali będą wynosić. Brzuszki były wczoraj przyjemnością... No dobra, dzisiaj jestem mega dumna z siebie, że dałam radę....
 |
takie pączki, pączusie, pączuszki od Kai |
We wtorek za to wzięła nas z zaskoczenia - i zrobiłyśmy pierwszy snatch test. Wyniki nie są jakieś mega super - generalnie jestem zła na siebie, że stchórzyłam, i nie spróbowałam z 12 kg, tylko wzięłam 8 kg. Pewnie z 12 kg nie pobiłabym rekordów, ale bardziej wymiernie sprawdziłabym siebie. Dlatego moje wyzwanie kettlowe - to pracować tak na treningach, żeby na następnym snatch teście 12 kg było oczywistością.
A jak tam rurka? Cóż - zmieniały mi się grupy, dziewczyny odchodziły, przychodziły... teraz grupa jest w miarę stała - a tu instruktorki się zmieniają. Pewnie losują, kto będzie prowadził najbardziej genialną grupę w klubie :-)
takie tam sobie challenge robią ;-) Teraz to chyba w końcu zrobię tego cholernego supermena - przynajmniej taki jest plan mój i Asi. Ale ,,D" w końcu powtórzyłam na treningu parę razy, jeszcze dopracuję i uwaga Aisha - zbliżam się!!!!
 |
pączek na rurze |
rysunek mojego młodszego syna Marcela
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz