wtorek, 18 października 2016

to już jesień????

Powtarzam się, ale ten czas leci, dopiero były wakacje, a tu już mamy pochmurną jesień. Mam wrażenie, że pada, pada, bleee. A gdzie ta złota polska jesień? No ale nie o pogodzie, skoro już postanowiłam coś napisać po tak długiej przerwie.
Co u mnie? Na rurce raz lepiej, raz gorzej czyli bez zmian - dochodzą coraz to młodsze kursantki, bardziej zdolne, niektóre odchodzą, a my w grupie tzw. rekreacyjnej trzymamy się rur :-) ,,My" bo na szczęście nie jestem tak osamotniona w zabawie pole dance-owej. (uściski dla Karoliny i Marty).

Przyznam, że wrzesień być niczego sobie, (tak skromnie mówiąc )-
 jest coś z czego jestem mega, mega, mega dumna-

  I am batman! Ha! 

Co prawda wrzesień był już z miesiąc temu, ale dalej rozpiera mnie duma.  

A co się działo u mnie od wakacji...wiele...

po pierwsze:

Fajnie jest, bo ciągle czerpię przyjemność z każdych zajęć... No prawie każdych, bo są też takie, które są totalnie dołujące, i wtedy tłumaczę sobie - Stara! tyle już wytrzymałaś, dałaś radę czasem bardziej niż nie jedna świnka-chudzinka, i teraz sobie odpuścisz? 
I zazwyczaj to działa. Zazwyczaj....
Dobra, takie gadki motywujące super wyglądają jako memy na fejsie, u mnie jest różnie. Teraz jest ten słaby okres, zaczął się czas ogrzewania w biurach, co powoduje, że mojego nogi (nawet nie ogolone) są mega gładkie (wysuszone) jak rura - a w zajęciach, kiedy mam się jej trzymać-  a nie po niej zjeżdżać jak strażak do pożaru-  nie o to chodzi, Aby do przodu. Chwyty i flipy shoulder-owe muszę ćwiczyć, a do tego nogi nie są potrzebne - więc cel mam (kurcze, który to już??? Dalej nie robię tego cholernego supermena, bleee) . Tylko kurcze...dlaczego to tak boli...Ups, zapomniałam, przecież pole dance BOLI!!!!

też się wydarzyło: 
Uczestniczyłam w kolejnych urodzinach Pole Dance Zielona Góra - już trzecich  i nawet udało mi się zdobyć gifty - notatnik Pole Dance, oraz Angeli autorski przewodnik po figurach Pole Dance cz. 2.                                            Kto nie był niech żałuje,                                                                                                  Tym razem byłyśmy dziewczynami Bonda - kto był, ten był, ale liczyły się chęci - a chęci, aby chociaż trochę wczuć się w klimat Casino Royal miałam i już. Dziewczyny ubrały się pięknie w wąskie kreacje, a ja oczywiście musiałam być oryginalna, nie dość, że wśród nich wyróżniałam się jak tytułowy ,,Pączek na rurze" to jeszcze dodatkowo, do mojej już słusznie wagowo sylwetki, dodałam z jakieś 5 kg sukienką o kształcie bombki. A co....
i po trzecie
Nawiązując do kampanii ,,Co trzecia..." - w Ironie odbyły się warsztaty prowadzone przez Paulinę Holtz (przesympatyczna osoba) dotyczące mięśni dna miednicy i nie tylko. Nie żałuję ani jednej złotówki wydanej na ten warsztat. Uważam, że każda kobieta, w każdym wieku powinna zaznajomić się z tematem, Nie będę się mądrować tylko odsyłam na fejsa. Wystarczy wbić ,,Co trzecia... " 

I na dzisiaj chyba wystarczy. O kettlach napiszę w nowym poście, bo to już prawie 1,5 roku mojej przygody z czarnymi kulkami. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz