Jesień za oknem, po raz kolejny zmiany...
Ale nie tylko zmiany grupy, ale zmiany nastawienia do siebie, do treningów, do moich wyników.

Po nadejściu nowego roku szkolnego, a co za tym idzie nowych planów treningów moich dzieci, zmuszona byłam również do zmian w moim grafiku. Wróciłam na jedne zajęcia do mojej starej grupy zaawansowanej, i dołączyłam do innej średnio-zaawansowanej
(chyba tylko stażem, bo wymiatają po mistrzowsku). Wróciłam,
co nie znaczy, że wyrównałam poziom do moich koleżanek. Nic bardziej mylnego, ale też nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, żeby przynosiło mi to satysfakcję, przyjemność, radość. Bo na zawody i pokazy się nie wybieram. Jestem silniejsza, to na pewno.
(Dzięki treningom z kettlami - polecam wszystkim!!!) Mobilność moich barków, oraz wygięcie w plecach z zerowego przesunęłam o jeden poziom - są to milimetry, ale dla mnie krok milowy.
(dzięki Zuza💓). Z każdych zajęć wychodzę z kolejnym moim małym osiągnięciem, progresem. To jest w końcu!!! podwieszanie na jednej ręce, a to lepiej przyklejone plecy i łokieć przy poisonie. Wiem, że zrobiłam 50% tego, co dziewczyny na treningu, ale dla mnie na teraz jest to 100%.
Celem jest ciągle AISHA. I wiem, że jestem coraz bliżej, moje ,,D" może nie jest idealne, ale już silne, powtarzalne....
Więc się nigdzie nie wybieram, chociaż czasem miałam chwile zawahania, czy to już koniec, czy powinnam podziękować. I potem przychodzi otrzeźwienie, czasem z głębi samej siebie, a czasem od instruktorek. Przecież ja przed nikim nie muszę się popisywać, tłumaczyć. Tak długo jak będzie mi to sprawiać przyjemność i zdrowie pozwoli - tak długo będę się bawić.
(Za kasę, którą zostawiłam w klubie kupiłabym już własną rurę, ale po pierwsze nie mam gdzie ją zamontować, a po drugie ile ludzi kupiło sobie rower stacjonarny i suszy na nim ręczniki 😉)
Za tydzień już 4 rura party - czyli urodziny Klubu -
tym razem poza klubem.
Do zobaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz