...tak, tak nastała jesień - czasem jest słoneczna, złota i motywująca, a czasem jest ponura, deszczowa i depresyjna - i tak właśnie ostatnio wyglądają moje treningi - totalna sinusoida - na rurce hmmmm, nie jest najlepiej - to się nie przyczepiam, zjeżdżam nawet przy fireman-ie (co jest potrzebne, ale tylko w przypadku gdy jesteś strażakiem i jedziesz na akcję); to znowu nie mój dzień, a figury do przetrenowania totalnie niewykonalne w moim wydaniu, a to znowu TA-RAA: udaje się wszystko za pierwszym razem - normalnie jakaś masakra. To samo na kettlach - albo idzie mi super - mimo mega zmęczenia i modlitw do Kai do zaprzestania katowania nas, a to nagle dzień, że nawet swing 8-ką jest wyzwaniem....turek...hmmm gdzie ja miałam przerzucić tego kettla,....totalne wyłączenie myślenia...dobrze, że sobie krzywdy nie zrobiłam. Dodatkowo kolana zaczęły się buntować. Teoretycznie powinnam dać im odpocząć, ale biorąc pod uwagę mój wiek, to raczej to już nie pomoże, więc tylko je (kolana) oszczędzam, jestem stały testerem maści nie tylko dla sportowców, ale też już dla emerytów (przynajmniej tak jest w reklamie ;-)
Pocieszające jest to, że czuję efekty mojej pracy na kettlach. To motywuje, nawet jeżeli nie dźwiga się mega ciężkich kulek.
A 'propo kulek przedstawiam Państwu -
PĄCZEK NA RURZE W WYDANIU WIECZOROWYM ;-)
A gdybyś tę rurę przymocowała w poziomie byłoby dużo łatwiej ;)
OdpowiedzUsuńA gdybyś tę rurę przymocowała w poziomie byłoby dużo łatwiej ;)
OdpowiedzUsuń