Ale nie o tym dzisiaj.
Jestem sobie taka zwykła, ale w sumie to chyba nie taka zupełnie zwykła...mam już 40 lat (to ludzie tyle żyją😂???), w martwym podnoszę 60 kg (nie spróbowałam większego kettla, bo nie mamy na stanie 💪). A co!!!!
Dzisiaj o tym, dlaczego warto spełniać się w tym, co nas cieszy, bawi i uszczęśliwia.
Po raz kolejny udowadniam sobie, że to co robię, robię dla siebie. Mimo, że leci kolejny rok mojej przygody z pole dance, nie zostałam instruktorką (jak dziewczyny, z którymi zaczynałam i stały się moimi mentorkami), nie biorę udziału w zawodach, jak koleżanki, z którymi trenowałam (ale oczywiście mocno trzymam kciuki za ich występ).

Na rurze nie jest już tak kolorowo, jeżeli bym liczyła godziny na treningu itp, ale nie o to chodzi!!!. Cieszą mnie moje małe sukcesy. Jak zaczynałam, wiele figur nie robiłam, a potem zwyczajnie do nich nie wracałam albo po prostu z góry zakładałam, że się nie da. Moje mini sukcesy tego tygodnia to Jamilla, którą męczyłam jakiś czas temu, a teraz hop i nie spadam po pierwszym obrocie...kręcę się z nóżkami prostymi, zgiętymi itp aż do 😰. Drugi mini sukces to zamknięcie skorpiona, biorąc po uwagę moją niemobilność barków, to jest mega postęp, Niewiele mi brakuje do zamknięcia Gemini...Mała rzecz a cieszy. Więc cieszmy się SWOIMI osiągnięciami, nawet jeżeli dla innych są to mini, a nawet żadne osiągnięcia, dla nas czasami są to kroki milowe.
BĄDŹMY SOBĄ. BĄDŹMY SZCZĘŚLIWI.
Czekam na nowy wpis! Czytam Twojego bloga od dawna, dziękuję za ogrom motywacji i pozytywnej energii! Moja droga pole dancowa też nie jest łatwa :)
OdpowiedzUsuńdzięki za wpis. Fajnie, że ktoś zagląda tu czasem. pozdrawiam
Usuń