piątek, 28 marca 2014

stuknął miesiąc

I co z tego. Postępy minimalne. Ale z przekory (kurcze, nie wiedziałam, że potrafię być taka zacięta) ponieważ kompletnie mi nie idzie, będę próbowała, aż zawisnę głową w dół Mam nadzieję, że do tego czasu nie zamkną klubu, bo może to potrwać.
Generalnie sukcesywnie postępy mam,  ale w nabieraniu kolorów na nogach - fioletowych, żółtych i takich tam. Od przyszłego wtorku nowy miesiąc, ciekawe czy wszystkie dziewczyny zostają, czy będzie rotacja.

Jeżeli chodzi o formę zajęć moje spostrzeżenia są takie:  W sumie na przełomie ok. 15 lat (o kurcze, ale to wygląda!!!??????) odwiedziłam parę klubów w naszym niewielkim mieście, spotkałam sporo instruktorek, ale chyba nasza  podchodzi do przekazywania swojej wiedzy profesjonalnie (powiedziałabym nawet wręcz książkowo, trenersko) a nie przekazywania pasji, jak czerpać z tego radość. Tylko, że ja,   (przynajmniej tak mi się wydaje) chodzimy tam dla przyjemności, fan-u, poznania i doświadczenia czegoś nowego, a nie aby przygotować się do zawodów. Może powinna być stworzona grupa, dla takich jak ja, które mimo kiepskich postępów chcą dalej próbować i przede wszystkim tym się bawić.  Oczywiście chciałabym wszystko robić super, ale to nie jest zwykły rodzaj aktywności, tylko coś co wymaga od każdej z nas trochę więcej niż sportowego ubrania i zapału. Jednak ja osobiście potrzebuję też motywacji ze strony trenera,  a tu niestety trochę mi tego brakuje.
Takie wrażenia na początku. A z innej beczki, może potrzebuje czasu.   Chociażby z przekory zostanę.
Brakuje mi optymizmu, radości, spontaniczności z zumby, ale zumba musi poczekać, aż nie zawisnę głową w dół.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz