Od dzisiaj od godziny 11.30 oficjalnie rozpoczynam urlop!!! I tu zaczynają się moje problemy. Jak nie przytyć na urlopie. W sumie teoretycznie bardzo łatwo - czyli jeść zdrowo, ćwiczyć...bla bla bla. Kto z nas tego nie wie. W praktyce jest zupełnie inaczej, wiadomo, że gofry nad morzem smakują tylko z bitą śmietaną, a ryba z frytkami, a nie ryżem ;-) Nie wspomnę o zimnym piwie na plaży. Ratuje mnie tylko to, że piwa na plaży nie piję - bo, prozaiczny powód - nie ma WC, więc nie robię sobie kłopotu. Co do gofrów jest trochę gorzej, co prawda nie lubię z bitą śmietaną, ale sosu tofii sobie nie odmawiam. I po prostu obiecuję sobie, że chociaż przynajmniej parę pompek się przydarzy. Może i ,,deska" i jakieś tam rozciąganie wpadnie. Cóż pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że będzie dobrze ;-).
A co do rurek, od kiedy zmieniłam grupę na tą, która zaczęła miesiąc później idzie mi znacznie lepiej, ale teraz przerwa dwutygodniowa i znów mogę być w tyle....zawsze będę mogła cofnąć się znowu. (taki własny żarcik, wiem tylko ja się zaśmiałam). Aha, nie byłabym fair gdybym nie wspomniała, że dostałam pochwałę od naszej guru, że zrobiłam postępy w rozciąganiu - (może to brzmi infantylnie) ale dodało mi skrzydeł.
I to tyle, do zobaczenia po urlopie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz