czwartek, 31 lipca 2014

brak motywacji, brak wsparcia....

...ogólnie jestem na NIE. Tak, dzisiaj mam złe nastawienie do świata. Minął kolejny miesiąc i powinno być podsumowanie, ale w sumie nie ma czego. Ale zacznijmy od początku.
punkt 1. 
Ja wiem, że jak kogoś się nie lubi, to nawet jak nam się wydaje, że staramy się być uprzejmi, to jesteśmy, ale z boku to wygląda inaczej. Parę razy mi się to zdarzyło, i rozumiem każdego kto tak ma. A taka właśnie wg mnie jest chemia, a raczej jej brak między mną a Panną X. Od początku nie było różowo, ale wczoraj już mimo, że jestem już dużą dziewczyną, i teoretycznie mam takie rzeczy w dupie, jakoś mi było trochę nie miło. Jeden żart - złośliwa (aczkolwiek, nie niekulturalna) odpowiedź, drugie pytanie - tak samo. Wiem, że nie ze wszystkimi będziemy przyjaciółmi, i nigdy mi na tym nie zależało, ale... (tu się odezwała moja wrażliwsza część). A z drugiej strony - chyba nigdy na niczym mi tak nie zależało jak na tym, aby przezwyciężyć swoje słabości - i mimo wielu ograniczeń opanować podstawy i dumnie przystąpić do egzaminu. Dla siebie samej. (takie zdanie motywujące, ale dzisiaj nie działa). I jak już będzie ta motywacja na mnie działać - będę miała znowu takie złośliwości w dupie. Żeby nie było ciętą ripostę lubię  - ale granicą pomiędzy nią a złośliwością jest bardzo cienka, i łatwo ją przekroczyć. (Zdarza mi się czasem, więc wiem o czym mówię). I tyle w tym temacie. Jutro już będzie lepiej.
punkt 2
...brak wsparcia . Kiedy w tym miesiącu w końcu udało mi się cokolwiek, uradowana, zmęczona, posiniaczona wracam do domu, opowiadam i widzę ten wzrok pełen litości - typu - i z czego się cieszysz, że Ci się wygibasów na stare lata zachciało - to mi się odechciewa wszystkiego. Ale znowu jest druga strona, która mówi - ja wam jeszcze pokażę!
Moja przyjaciółka, która przeszła już wszystkie moje fascynacje sportowe - od rzutu oszczepem w liceum, przez wszystkie możliwe aerobiki, zumby, baseny - też uważa, że albo mi z latami poprzestawiało w główce, albo i to najbardziej prawdopodobne - przechodzę kryzys wieku średniego hehehheh.
punkt 3
podsumowanie - to już 5 miesiąc minął, dziewczyny przygotowują się do egzaminu, wymiatają na rurkach - jakby się przy nich urodziły - a siniaki tylko dodają im uroku - za to ja osiniaczona - jakbym trenował boks tajski( - tylko w tym wypadku przeciwnik to rura - i ciągle wynik 0:1 dla rury) próbuję zrobić tego cholernego ancle hooka - i uwaga......już wiszę, już się puszczam - nagle przed twarzą widzę materac - kurcze więc nawet jak mi się chociaż przez chwilę udaje - to i tak brak efektu i możliwości dopracowania, badź przejścia w inną figurę, bo już nosem ocieram o podłogę. Na szczęście mój nadgarstek mniej boli, co pozwala mi w ogóle utrzymać się.
Aby do przodu....jutro będzie lepszy dzień.

czwartek, 24 lipca 2014

Najlepszy Przekaz W Mieście - Zawsze do celu -

Wczoraj wsłuchałam się w słowa - to jest teraz moje motto - i kiedyś jak będę gotowa do egzaminu - to będzie mój podkład muzyczny ;-)


3 sekundy!!!!

Tyle udało mi się utrzymać w ancle hook zanim z pisssskiem ocierającego się ciała o rurę zjechałam głową w materac. Ale już nie jest to figura a'la koala tylko w końcu puszczam się!!! ( znaczy puszczam rączki- wszyscy co pomyśleli o czymś innym - nu nu). Reszta figur jakkolwiek by się nie nazywała - zwyczajnie mi nie wychodzi - czyli standard. Dziewczyny przygotowują się do pierwszego egzaminu, a ja do przejścia grupę niżej, tylko czy faktycznie ta grupa jest mnie zaawansowana? Może w stosunku do moich współtowarzyszek tak - do mnie??? nie sądzę! Ale co tam, zawsze jestem jeden krok przed tymi, co siedzą...
A zapomniałam wspomnieć o ,,wsparciu" mojego mężczyzny - kiedy z radością opowiadam, że mi się coś udało - z politowaniem w oczach pyta - ale po co się tak upierasz? Kurcze, właśnie po to, żeby sobie udowodnić, że nie wiek jest ważny - ale siła woli, chęci i ....eh, nie będę już wrzucać górnolotnych myśli  - po prostu - CHCĘ I JUŻ!!!!

wtorek, 22 lipca 2014

tak gorąco, że......

....nawet z mojej mega krótkiej grzywki leciał pot (bo przecież, że po tyłku to oczywiste). Ale dało się zrobić parę figur. Nie mi oczywiście, tylko tym bardziej zdolnym dziewczynom, ja jak zawsze gdy są figury invert (czyli do góry nogami) z uporem maniaka, próbowałam zawisnąć na rurze. I co już wisiałam w chwycie a'la koala, zanim przełożyłam nogi, zrobiłam hak kolanem i wyciągnęłam przyciśnięte dłonie spod ud - już byłam głową na ziemi...cholera, no przecież w końcu  musi to się udać ...chyba..... Po paru moich próbach, Angelina Balerina podpowiedziała (w oczach widziałam politowanie pomieszane ze współczuciem może na odwrót ;-)), żebym zrobiła figurę z ziemi. I się udała!!!!! Tylko, że już nie wyglądała tak super, bo wsiałam prawie przy ziemi. Tak się rozochociłam, że pobiegłam po aparat i...i na tym skończyły się moje wygibasy. O matko, po prostu zaczęłam się tak ślizgać, że nic kompletnie  nie wyszło. Z upragnieniem czekałam na rozciąganie, pompki itp. Bo zwyczajnie przy upale 33 stopni nie miałam siły podnieść już więcej razy mojego proporcjonalnie grubiutkiego ciałka. Ręce powiedziały DOŚĆ!

czwartek, 17 lipca 2014

i znowu ten ręcznik tyle waży....

Kurcze, te ręczniki są takie ciężkie ;-) (to tak a'propo mojej aktualnej wagi). Więc piątek zaczyna się w średnim humorze, ale przecież nikt na siłę nie wpychał mi tych parę słodyczy do buzi. Jak mam być zła, to tylko na samą siebie. I jestem zła......

A co do rurek w środę już było dużo lepiej, a to dlatego, że dużo rzeczy robiłyśmy na nogi, i nie inverty (czyli do góry nogami) więc jakoś szło. W sierpniu zmieniam grupę na tą, która zaczęła miesiąc później, więc przez chwilę będę na tym samym poziomie. Bo w mojej już widzę tylko ich plecy...Wiem, nie ma co patrzeć na innych, ale irytujące jest to, że robimy jedną figurę, która jest bazą dla kolejnych, bo w tym momencie padam - na basicach.

Oto moje pierwsze zdjęcie nadające się do publikacji:

poniedziałek, 14 lipca 2014

totalna sinusoida

Teraz jestem na dole tej mojej sinusoidy określającej moje postępy pole dance. Kompletnie mi nie idzie, yasmin, które mi wychodziło super w czwartek - dzisiaj nawet raz nie dałam rady. Fakt - nadwyrężony bolący lewy nadgarstek nie pomaga, ale bez przesady. Jestem zła!!!! Bardzo zła, zła, zła... może powinnam się końcu poddać, przyznać, że nie daję rady..... :-(

środa, 9 lipca 2014

wczoraj fajnie było...

Wczoraj nie chciało mi się iść - deszcze, burze, ostatnie niepowiedzenia na rurze, brak postępów..a tu niespodzianka. Było zastępstwo - Asia bardzo się starała i pomagała - super. Robiłyśmy Jasmine

Jasmine tylko, że znowu ja trzymałam się dwoma rękoma, i już nie wyglądało tak super, aczkolwiek udało się. Siniaków pod kolanami (tzn. w zgięciach nóg) jeszcze nie miałam = no to mam. Ale kurcze tak boli do dzisiaj, że czuję jak siedzę na krześle. Jednak podobało mi się, bo w końcu coś mi się udało. Oczywiście potem dziewczyny przechodziło do supermena - ale to już na chwilę obecną dla mnie za wysokie progi, więc skupiłam się na tym co mi wychodziło.
A'propo moich figur do góry nogami - zatrzymałam się na takim poziomie ,,misia koala na rurze"
Basic Inversion a docelowo powinno wyglądać to tak:Stag Spin         
Czyli jeszcze dużo pracy przede mną.

jejku, jaka jestem słaaabaaaa

TAK, CZAS TO PRZYZNAĆ -  jestem mega słaba jeżeli chodzi o akrobacje na rurce, ale walczę, dzielnie walczę - czyli siniaki mam jak rasowe pole-sportmenki. Próbuję jak mogę, nawet mam kontuzję ;-) nadwyrężyłam sobie ścięgno w nadgarstku (chyba tak to się nazywa) tak czy siak, mam kolorową opaskę usztywniającą, bo nawet nie mogłam kręcić kierownicą (dla niewtajemniczonych - brak wspomagania w moim maluszku). Ale wracając do rurki, podjęłam decyzję, że jeszcze do końca miesiąca będę zaniżać średnią w grupie zaawansowanej - a w sierpniu po urlopie przeniosę się do tych średnio zaawansowanych. Może przez chwilę będziemy na równo ;-). Hmmmmm.....się rozmarzyłam...
Ale na poniedziałkowych zajęciach Angela wygłosiła gadkę motywującą - to fakt, już dawno doszłam do tego, że moje tempo to moja sprawa, i z nikim się nie ścigam, ale jednak jak każdemu by było - trochę mi przykro - przecież nikt nie chce być zawsze najgorszy.
Co do gubienia nadprogramowych kg to trochę kiepsko, w końcu zaczęło się lato, wyjazdy na weekendy, grille i nie tylko - nie pomagają niestety. Jednak dalej próbuję....

czwartek, 3 lipca 2014

kolejny rok mojego życia

I minął kolejny rok mojego życia. Tak , dzisiaj są moje urodziny. Pewnie przelecą tak jak każde - wczoraj dostałam prezent od męża - de facto sama go sobie znalazłam i prawie kupiłam - czyli malutki aparat foto (kurcze, ale wybrałam różowy a dostałam czarny, niby dlatego, że moi panowie nie mogli by korzystać, ale ja uważam, że gorzej wyglądają z takim maleństwem w dłoni - hallo - mam na myśli aparat -  niż z takim malutkim różowym aparacikiem - od razu tłumacząc, że to żony, mamy :-)
Po południ pewnie w drodze z pracy do domu wpadnie mama - i jak zawsze prawie na stojąco wypije kawę i już będzie lecieć - ciekawe gdzie? No tak, ogród pilnować przed ślimakami bezdomnymi.

Niby to czas na podsumowania, ale przecież do okrągłych urodzin mam jeszcze parę latek, ale skoro zaczęłam temat - to na chwilę obecną żałuję tylko jednego - za mało podróżowałam i dalej za mało podróżuję i zwiedzam - ale to wszystko jeszcze do nadrobienia - na szczęście. I to tyle z tych podsumowań. A....bez zmian się ciągle odchudzam. Niestety od zeszłego tygodnia waga bez zmian, no ale dziwne nie jest - przy takim nieregularnym jedzenie - jakie było w zeszłym tygodniu, to dobrze, że nie przybyło.

No a rurki jak rurki - nastąpił czas regresu - w tym tygodniu były ćwiczenia na rurce statycznej - i poległam. Nic kompletni mi nie szło, dodatkowo ciągle mam nadwyrężony lewy nadgarstek - to też nie pomaga. I dodatkowo nie mam tyle siły żeby utrzymać się na wyciągniętej ręce - ale mam plan - będę ćwiczyć na rurze u sąsiadów - mają na podwórku rurę wmurowaną w ziemię - taka na pranie. A CO! 
Aha, zapomniałam - mam teraz nowy cel - mistrzostwa pole sport seniorek. Heheh, ciekawe od którego roku życia się kwalifikuję. (Dla tych co uwierzyli -  ŻARTOWAŁAM)