...ogólnie jestem na NIE. Tak, dzisiaj mam złe nastawienie do świata. Minął kolejny miesiąc i powinno być podsumowanie, ale w sumie nie ma czego. Ale zacznijmy od początku.
punkt 1.
Ja wiem, że jak kogoś się nie lubi, to nawet jak nam się wydaje, że staramy się być uprzejmi, to jesteśmy, ale z boku to wygląda inaczej. Parę razy mi się to zdarzyło, i rozumiem każdego kto tak ma. A taka właśnie wg mnie jest chemia, a raczej jej brak między mną a Panną X. Od początku nie było różowo, ale wczoraj już mimo, że jestem już dużą dziewczyną, i teoretycznie mam takie rzeczy w dupie, jakoś mi było trochę nie miło. Jeden żart - złośliwa (aczkolwiek, nie niekulturalna) odpowiedź, drugie pytanie - tak samo. Wiem, że nie ze wszystkimi będziemy przyjaciółmi, i nigdy mi na tym nie zależało, ale... (tu się odezwała moja wrażliwsza część). A z drugiej strony - chyba nigdy na niczym mi tak nie zależało jak na tym, aby przezwyciężyć swoje słabości - i mimo wielu ograniczeń opanować podstawy i dumnie przystąpić do egzaminu. Dla siebie samej. (takie zdanie motywujące, ale dzisiaj nie działa). I jak już będzie ta motywacja na mnie działać - będę miała znowu takie złośliwości w dupie. Żeby nie było ciętą ripostę lubię - ale granicą pomiędzy nią a złośliwością jest bardzo cienka, i łatwo ją przekroczyć. (Zdarza mi się czasem, więc wiem o czym mówię). I tyle w tym temacie. Jutro już będzie lepiej.
punkt 2
...brak wsparcia . Kiedy w tym miesiącu w końcu udało mi się cokolwiek, uradowana, zmęczona, posiniaczona wracam do domu, opowiadam i widzę ten wzrok pełen litości - typu - i z czego się cieszysz, że Ci się wygibasów na stare lata zachciało - to mi się odechciewa wszystkiego. Ale znowu jest druga strona, która mówi - ja wam jeszcze pokażę!
Moja przyjaciółka, która przeszła już wszystkie moje fascynacje sportowe - od rzutu oszczepem w liceum, przez wszystkie możliwe aerobiki, zumby, baseny - też uważa, że albo mi z latami poprzestawiało w główce, albo i to najbardziej prawdopodobne - przechodzę kryzys wieku średniego hehehheh.
punkt 3
podsumowanie - to już 5 miesiąc minął, dziewczyny przygotowują się do egzaminu, wymiatają na rurkach - jakby się przy nich urodziły - a siniaki tylko dodają im uroku - za to ja osiniaczona - jakbym trenował boks tajski( - tylko w tym wypadku przeciwnik to rura - i ciągle wynik 0:1 dla rury) próbuję zrobić tego cholernego ancle hooka - i uwaga......już wiszę, już się puszczam - nagle przed twarzą widzę materac - kurcze więc nawet jak mi się chociaż przez chwilę udaje - to i tak brak efektu i możliwości dopracowania, badź przejścia w inną figurę, bo już nosem ocieram o podłogę. Na szczęście mój nadgarstek mniej boli, co pozwala mi w ogóle utrzymać się.
Aby do przodu....jutro będzie lepszy dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz