Wczoraj było zastępstwo, dziewczyna, która miała z nami zajęcia na pole dance przyszła w grudniu, a wymiana, że tylko pozazdrościć. Bardzo fajnie było, robiłyśmy skorpiona. I prawie mi się udawało!!!! Tzn. oczywiście nie utrzymałam się zbyt długo na rurce, ale już wchodziłam w figurę i potem śllllisssssssk i na plecki na materacyk. No dobra, do skorpiona takiego idealnego mam jeszcze daleko, ale powiedzmy jestem już na dobrej drodze - czyli za miesiąc zrobię. :-) Poza tym, jeszcze parę nowy chwytów, co tylko przysporzyło mi sporo nowych siniaków. Ręce, biust, bok, nogi...kolorowe plamki. Ale jak tak sobie ćwiczyłyśmy po wszystkim rozciąganie - to muszę sama się pocieszyć (jakaś motywacja musi być!!!) moje ciało zbiera się w jedną silną (tylko czemu ciągle taką ciężką????) kulkę - tym razem w pozytywnym słowa tego znaczeniu. Powoli spod powłok tłuszczyku zaczynają się przebijać zarysy ładnych mięśni. No dobra, nie szalejmy z tym samozachwytem - w bikini nie zamierzam wskakiwać, ale na pewno jest dużo lepiej!!!
A teraz moje odchudzanie - dzisiaj był dzień ważenia - kurcze masakra, stałam nad tą wagą - i wdech, wydech, wdech, wydech - w końcu chwila prawdy i.......-0,6 kg od zeszłego piątku. W sumie -2,5 kg. Szału nie ma, ale przecież mięśnie ważą więcej niż tłuszcz ;-) i tym pozytywnym stwierdzeniem zaczynam weekend.
piątek, 30 maja 2014
środa, 28 maja 2014
takie tam
Kurcze, ale leje deszcz - urwanie chmury. Na sali gorąco, otworzyliśmy bramę i cała podłoga zalana. Ale nie o tym dzisiaj, udało mi się w końcu zrobić ancle hook, nawet już przeszłam do figury. Jednak nie zacisnęłam tak mocno nóg, i nie odważyłam się puścić rąk, więc powoli ześliznęłam się na dłoniach w dół (ałć, do dzisiaj czuję jak mi opuszki palców grzeją się do czerwoności). W przyszłym miesiącu muszę w końcu spróbować przejść z tej figury do gwiazdy (czyli zamiast wisieć głową w dół) układamy się w bok. Tak jak wspominałam wcześniej - jestem miesiąc do tyłu za grupą. Od przyszłego tygodnia - grupy będą łączone, zobaczę jakie postępy mają dziewczyny podobnie okrągłe jak ja. Może nie jestem tak beznadziejna...a może też nie jestem ta najstarsza ;-).
No a dieta...staram się przestrzegać godzin, ilości i jakości posiłków, aczkolwiek jest ciężko, bo nie chce mi się co chwilę co innego gotować, więc powiedzmy trochę modyfikuję. Czuję się lżejsza, a o ile to się okaże już w piątek.
No a dieta...staram się przestrzegać godzin, ilości i jakości posiłków, aczkolwiek jest ciężko, bo nie chce mi się co chwilę co innego gotować, więc powiedzmy trochę modyfikuję. Czuję się lżejsza, a o ile to się okaże już w piątek.
czwartek, 22 maja 2014
słowo na dziś:

Niestety tylko -1,5 kg, ale w związku z tym, że dzisiaj jest piękna pogoda, to popatrzymy optymistycznie- jest na minusie!!!! I to tyle, walczymy dalej. Jak wyżej!
(...)I jak tu walczyć, właśnie zostałam powiadomiona, że koleżanka zza biurka ma imieniny, i weszła z ciepłym pachnącym drożdżowcem z rabarbarem. Kurcze i co teraz, aha zapomniałam : moja zmiana opiera się na maksymie ,,wszystko jest dla ludzi, ale w umiarze". Nie dajmy się zwariować!!!! Hmmm, pyszny, jeden malutki kawałek, do tego pachnąca kawka z ekspresu. Cudownie rozpoczął się piątek.
A na rurkach ciąg dalszy wskakiwania. Już parę razy wskoczyłam, zawisłam, i zjechałam. Coś tam porobiłam, ale jakoś progresu nie widzę. Z drugiej strony, przecież nie przygotowuję się do żadnych zawodów, mam swoje lata i jest to dla mnie relaks, sposób na odstresowanie - a że skutki uboczne są też pozytywne - np. wzmocnione ramiona, silniejsze łydki, i coraz mniejsze ,,skrzele" na plecach to już coś.
(dla niewtajemniczonych ,,skrzele na plecach" to te wałki które widać, jak ubierzemy stanik i obcisłą bluzkę, w ekstremalnych przypadkach w skrzelach giną sznureczki od bikini - wtedy to już masakra)
i co tam ciekawego? ano nic...
Generalnie dieta, a raczej zmiana żywienia jako- tako idzie, czyli po chińsku, bo ryżu u nas pod dostatkiem. Chociaż wczoraj była zupa fasolkowa (kurcze tak się z gotowaniem, a raczej wrzucaniem fasolki rozkręciłam, że teraz będę ją jadła przez najbliższy tydzień. )Może nie jest idealnie..jutro ważenie. Dzień prawdy. A dzisiaj rurki. Zobaczymy jak będzie, bo we wtorek nie byłam (zebranie, zakończenie roku szkolnego itp itd). Za to wczoraj zmobilizowałam się i znowu wskoczyłam do basenu (ale po cichu miałam nadzieję, że żaden rodzic nie przyjdzie, i sama nie będę dzieciom toru zajmować, a tu zjawił się tatusiek i nie pozostało mi nic innego jak pływać.)
Wracając do mojej aktywności - ramię, a raczej obity bok już nie boli, więc pewnie po dzisiejszym dniu nie będzie już tak różowo. Jeszcze tylko 3 zajęcia i od czerwca następuje łączeni grup. W związku z moim opóźnieniem do grupy, zastanawiam się czy nie przenieść się do początkującej. Na razie się nie martwię do przodu.
Wracając do mojej aktywności - ramię, a raczej obity bok już nie boli, więc pewnie po dzisiejszym dniu nie będzie już tak różowo. Jeszcze tylko 3 zajęcia i od czerwca następuje łączeni grup. W związku z moim opóźnieniem do grupy, zastanawiam się czy nie przenieść się do początkującej. Na razie się nie martwię do przodu.
czwartek, 15 maja 2014
zawisłam!!!
W końcu zawisłam... okey- na parę sekund...po czym z piskiem (nie moim, tylko moich rąk) zjechałam/ześlizgnęłam się na ziemie. Ale wisiałam!!! Nawet 3 razy. Tak się skupiłam na tym, żeby zrobić ten hook, że zapominiałam co dalej. Jak już znowu zrobiłam na ziemi figurę od podstaw, to już nie miałam siły, na kolejne wspinania. Więc mój freestyle (mamy 5 minut do robienia co chcemy), był godny pożałowania. Zwyczajnie odpadłam. Aha, nie dodałam, że mój lewy bok, jest w kolorowe plamy (czyt. siniaki) i faktycznie boli.
A wracając do mojego odchudzania, najgorsze były pierwsze dwa dni, co prawda wczoraj już na ryż nie mogłam patrzeć, za zostały jeszcze dzisiaj i jutro pt. ryż w różnej postaci, ale, ale....... moje dzieci domagają się ryżu!!!! Tak, oczywiście w wersji ulepszonej czyli ryż, jabłka, polewa, cynamon. Ale zawsze to jakiś postęp, bo one jak widziały ryż, to wolały nie jeść w ogóle.
Kapi, widząc że robiąc posiłek, korzystam z kartki, pyta, a co dzisiaj nam kartka podaje na obiad??
Nawet mój małżonek cierpliwie je ryż. I nie wiem czy udaje, czy tak mnie i jednocześniesiebie (przyp. bojler wciąż jest) wspiera - bo nawet mówi, że mu smakuje. Hmmm, udaje czy nie, przynajmniej nie muszę robić dwóch rodzajów obiadów.
Dzisiaj się ważyłam, ale w związku z tym, że minęło dopiero 5 dni, i dodatkowo mam te dni, wyniki są kiepskie. -0,5 kg. Prawdziwe pierwsze ważenie dopiero w przyszłym tygodniu.
A wracając do mojego odchudzania, najgorsze były pierwsze dwa dni, co prawda wczoraj już na ryż nie mogłam patrzeć, za zostały jeszcze dzisiaj i jutro pt. ryż w różnej postaci, ale, ale....... moje dzieci domagają się ryżu!!!! Tak, oczywiście w wersji ulepszonej czyli ryż, jabłka, polewa, cynamon. Ale zawsze to jakiś postęp, bo one jak widziały ryż, to wolały nie jeść w ogóle.
Kapi, widząc że robiąc posiłek, korzystam z kartki, pyta, a co dzisiaj nam kartka podaje na obiad??
Nawet mój małżonek cierpliwie je ryż. I nie wiem czy udaje, czy tak mnie i jednocześniesiebie (przyp. bojler wciąż jest) wspiera - bo nawet mówi, że mu smakuje. Hmmm, udaje czy nie, przynajmniej nie muszę robić dwóch rodzajów obiadów.
Dzisiaj się ważyłam, ale w związku z tym, że minęło dopiero 5 dni, i dodatkowo mam te dni, wyniki są kiepskie. -0,5 kg. Prawdziwe pierwsze ważenie dopiero w przyszłym tygodniu.
poniedziałek, 12 maja 2014
zaczęło się!!!!
Zaczęłam dietę, odkopałam napisaną dla mnie przed dietetyczkę 5 lat temu i zaczęłam. Inspiracją było zdjęcie moje na pole dance (to gdzie wyglądam jak koala na drzewie szukający coś do zjedzenia) i...sąsiadka (dzięki Marzena) która również zaparła się i wystartowała z dietą. Pomyślałam, że to wstyd, ja - biegam na ćwiczenia, basen itp, itd. a figura nie do pozazdroszczenia. Trochę się zawstydziłam, i ruszyłam. Dodatkowo muszę również trochę zmniejszyć mojego mena, bo bojler to już ma ten z największych dostępnych. Ale wracając do mnie, pierwszy dzień poszedł całkiem, całkiem, dzisiaj dzień drugi. W tygodniu nie jest tak ciężko - najgorsze są weekendy - i to będzie dla mnie wyzwanie. Trzymajcie za mnie kciuki.
MOJE MOTTO:

WIĘC NIE CZEKAM!!!!
piątek, 9 maja 2014
coraz nas mniej...
Wczoraj było nas tylko 5. Niby zajęcia miały być lajtowe, ale dlaczego wychodziłam jakby po mnie przejechał autobus???? Ćwiczyłyśmy skorpiona, tzn. dziewczyny ćwiczyły, bo ja nadal próbowałam doskoczyć prawą nogą do rury i zahaczyć, żeby w ogóle cokolwiek do góry nogami zrobić. Oczywiście nie udało mi się ani razu...ale będę próbować, aż w końcu mi się uda....chyba....
Jak zawsze przed pompkami, mamy chwilkę dla siebie - przypomnienia, utrwalanie, taniec i zabawa - ok znowu muzyka w zupełności mi nie przeszkadzała ;-) Nasz guru przypomniała o kulkach, a więc myślę sobie - przecież umiem już utrzymać się na rurze, to może być ok - wskakuje, składam kolana, przekłada rękę tak aby mieć rurę pod ramieniem i....w żadnym wypadku nie przypominam kulki, raczej pączka, ale takiego już skapciałego, bo całości to wcale nie przypomniało, i znowu masakra. Ślissssk, ałć i jestem na ziemi.
Jak zawsze przed pompkami, mamy chwilkę dla siebie - przypomnienia, utrwalanie, taniec i zabawa - ok znowu muzyka w zupełności mi nie przeszkadzała ;-) Nasz guru przypomniała o kulkach, a więc myślę sobie - przecież umiem już utrzymać się na rurze, to może być ok - wskakuje, składam kolana, przekłada rękę tak aby mieć rurę pod ramieniem i....w żadnym wypadku nie przypominam kulki, raczej pączka, ale takiego już skapciałego, bo całości to wcale nie przypomniało, i znowu masakra. Ślissssk, ałć i jestem na ziemi.
środa, 7 maja 2014
hmmm
W sumie nie było źle, boli mnie lewa ręka, więc ćwiczenia były w moim wykonaniu już w ogóle fatalne. Ale było fajnie bo było kameralnie. 5 dziewczyn. Super, bardzo indywidualnie. Poznaliśmy ,,skorpiona" - na podłodze to jeszcze wygląda, ale standardowo jak mam się zawiesić na rurze, ciągle nie mogę nogą do góry doskoczyć. I tyle....zobaczymy co dalej. To już trzeci miesiąc.
niedziela, 4 maja 2014
zdjęcie
A więc stało się, zobaczyłam siebie na zdjęciu. Kurcze, wiele mnie kosztowało, aby z moją wagą, sylwetką, sprawnością fizyczną i wiekiem przyjść na te zajęcia, więc publikacja zdjęć w żaden sposób mnie nie motywuje, sorki, ale jesteśmy nauczeni patrzeć na ładne i zgrabne dziewczyny, i ja do nich nie należę - naprawdę nie wyolbrzymiam, no chyba że komuś się podoba słonik w leginsach (bardziej gaciach) z mega cellulitem na rurce. Ale mi się mało przyjemnie to ogląda. A nie chcę, aby inni patrzyli z politowaniem. Nawet mój mąż stwierdził, że mam napisać i poprosić o usunięcie. I ma w 100% rację. Może kiedyś za 10 kg, ale nie teraz. ;-(
Subskrybuj:
Posty (Atom)